piątek, 24 stycznia 2014

Mówienie w języku obcym

Mówienie, komunikacja ustna - to najważniejszy, a zarazem dla wielu najtrudniejszy element nauki języka. Jak zacząć mówić? Jak pracować nad swoimi umiejętnościami komunikacji?

bariera językowa

Jako osoba ucząca się języków obcych uważam, że nie ważne jak, ale ważne, aby mówić. Przynajmniej na początku. Jeśli nie odważymy się mówić od razu, z czasem przełamanie bariery przyjdzie nam coraz trudniej. Tak na prawdę wystarczy znać zaledwie kilka zwrotów (powitania, pozdrowienia, autoprezentacja), aby móc rozmawiać. Oczywiście nie dogadamy się przy ich użyciu na bardziej skomplikowane tematy, a prawdopodobnie nawet na żadne, ale pozbawimy się wrodzonej obawy przed komunikowaniem się w obcym języku. Im wcześniej zaczniemy, tym szybciej wejdzie nam to w krew i zaczniemy mówić swobodnie.

Weźmy przykład z małych dzieci: od pierwszych zajęć chcą mówić, chociaż ledwo co poznały słowo "cześć" czy wyrażenia "dzień dobry" lub "jak się masz". One nie mają tej bariery. Możliwość popełnienia błędu jest dla nich czymś tak naturalnym, że nawet o tym nie myślą. Także z tego względu najłatwiej nauczyć się języka we wczesnych latach. Z wiekiem przychodzi nam to coraz trudniej, bo zwyczajnie zaczynamy się wstydzić: tego, że robimy błędy gramatyczne, że mamy dziwny akcent, że brakuje nam słów, a także strach przed byciem niezrozumianym (chyba każdy, kto uczył się języka zna sytuację, w której my się pocimy, by sklecić - wg nas proste, ale zrozumiałe - zdanie, a w odpowiedzi native speaker patrzy na nas jak na dzięcioła ;)).

gdzie i do kogo mówić

W obecnych czasach mamy wręcz nieograniczony wybór. Opiszę tylko te, z których sama korzystam lub korzystałam.

1. Wyjazd za granicę. Jasna sprawa. Nigdzie nie udoskonalimy swojej umiejętności komunikacji tak, jak w kraju, gdzie ten język jest oficjalnym lub powszechnie używanym. Możliwości do rozmów jest wiele i nie sposób ich wszystkich wymienić. Codzienność będzie nas bombardować językiem docelowym ze wszystkich stron, ale także oczekiwać od nas posługiwania się nim. Tak miałam zarówno z angielski, jak i norweskim. W pierwszym przypadku języka używałam w pracy, bo oprócz tego, że miałam jedynie miejscowych colleagues, to jeszcze musiałam obsługiwać klientów. Nie miałam wyboru, musiałam mówić. W Norwegii mieszkałam u Norweżki, która bardzo chętnie ze mną rozmawiała, a nawet tłumaczyła zagadnienia. To mnie bardzo motywowało do podejmowania prób mówienia od samego początku. Niestety po powrocie do Polski prawdopodobnie cofniemy się w naszych umiejętnościach, chyba że zdecydujemy się na inną formę ćwiczenia sztuki konwersacji.

2. Konwersacje z native speaker'em w Polsce. Do Polski coraz chętniej przyjeżdżają obcokrajowcy, nawet do mniejszych miast. Wielu z nich ogłasza chęć udzielania korepetycji, często to ich pierwszy sposób na zarobek. Przez krótki czas, na etapie liceum, miałam takie konwersacje po angielsku. Niewiele z nich wtedy wyniosłam, bo mój rozmówca był bardzo gadatliwy i to on dominowałam. Dużym minusem było też to, że posługiwał się polskim. Była to więc dla mnie furtka w sytuacjach, gdy nie wiedziałam, jak coś wyrazić po angielsku. Odradzam takie ucieczki!

3. Kurs, szkoła. To teoretycznie najsłabsze z wymienionych tutaj metod. Wiadomo: lekcja trwa zaledwie 45 - 60 minut, z czego na mówienie przeznaczane jest może góra 5 minut., a w dodatku takich delikwentów, jak my, jest przynajmniej kilkanaścioro. To mało, aby każdy mógł się wypowiedzieć przynajmniej raz. Dlatego nie można ograniczać swoich ćwiczeń w mówieniu tylko do tych zajęć. Muszę jednak wspomnieć o jednej zalecie: nauczyciel/lektor, czyli ktoś, kto może nas umiejętnie pokierować. Ja właśnie na taką osobę trafiłam ucząc się francuskiego na studiach. Potrafiła mnie ona tak zmotywować, że po 4 miesiącach nauki odważyłam się mówić w tym naprawdę trudnym języku! To moja nauczycielka numer 1 i wzór na przyszłość.

4. Rozmowy przez Internet. Jeśli mamy w rodzinie native speaker'a naszego języka docelowego, to naprawdę szczęściarze z nas. Można takiej osobie zawracać głowę nawet i codziennie, choćby po parę minut. Jeśli jednak nie, to Internet, ze Skype'm na czele, przychodzi nam z pomocą. Pewna osoba poleciła mi to forum językowe. Na ich stronie można też znaleźć wiele porad, dotyczących nauki języków. Znalazłam sporo niepochlebnych opinii na temat Interpals - ponoć 90% to oferty matrymonialne od Arabów :) - ale były też jak najbardziej pozytywne.

5. Mówienie do siebie. O, to praktykuję z prawdziwą pasją :) Wreszcie można pogadać z kimś inteligentnym ;) Opisuję obrazki, streszczam przeczytane teksty lub opowiadam, o czym był. Albo po prostu mówię do siebie jak do drugiej osoby: opisuję swój dzień, gadam o pogodzie, korkach w mieście, pytam o plany na weekend i oczywiście odpowiadam. Gdy zabraknie mi jakiegoś słowa lub pojawią się wątpliwości co do użytej formy gramatycznej, traktuję to jako znak, że musiszę się doszkolić, doczytać, dowiedzieć. Dostrzegam dwie wady tej metody. Po pierwsze, nie ma nas kto poprawić, istnieje więc prawdopodobieństwo, że utrwalimy sobie błędy. Po drugie, mówić do siebie jest z reguły łatwiej niż do drugiej osoby. Owszem, przekonując się, że jednak potrafimy coś powiedzieć (choćby do samego siebie, w domowym zaciszu) w języku docelowym, stopniowo, choć bardzo pomalutku, pozbywamy się bariery.

W mojej opinii najbardziej efektywną i najskuteczniejszą jest metoda nr 1. Wiem, że łączy się z wyrzeczeniem (wyjazd), dlatego prawie tam samo dobra jest metoda nr 4 - wystarczy tylko dostęp do Internetu i przełamanie się. Ważne jednak, aby każdy wybrał sposób najlepszy dla siebie, bo nauka języka - oprócz konieczności podjęcia wysiłku - ma być przyjemna, nie przykra. 

W niedługim czasie opublikuję wpis o tym, jakie rady na ćwiczenie umiejętności mówienia ma pewien sympatyczny poliglota.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz