wtorek, 25 lutego 2014

Duolingo i Memrise - moi lutowi pomocnicy w nauce języków

W lutym rozpoczęłam zabawę z dwoma popularnymi aplikacjami do nauki języków. Zielona sówka z Duolingo to już moja dobra znajoma. Przygodę z Memrise dopiero rozpoczynam, ale myślę, że prędko się ona nie zakończy.

Duolingo stało się ostatnio tak popularne wśród polskich poliglotów, że już chyba wszyscy językowi blogerzy (i nie tylko) o nim pisali. Dałam się skusić i nie żałuję, bo to była świetna decyzja. Od ponad miesiąca z zieloną sową ćwiczę mój francuski. 



Co mi się bardzo podoba

1. Największa zaleta? Moim zdaniem to, że Duolingo można ściągnąć na smartfona z Androidem. Nie potrzebuję Internetu, by przerabiać kolejne działy (tylko od czasu do czasu). Nareszcie dojeżdżanie do pracy nabrało sensu :)

2. Jest całkowicie darmowy! 

3. Uczymy się dwóch języków na raz. Dla niektórych brak polskiego może być wadą, tym bardziej, że czasem ciężko jest trafić z tłumaczeniem wyrażenia w jednym języku obcym na drugi, gdy ucząc się z reguły robimy odniesienia do polskiego. Może to też rodzić niezrozumienie zasad gramatycznych, ale samo Duolingo do nauki języka wg mnie nie wystarczy. Pełni raczej rolę powtórek przez zabawę. Brak polskiego potraktujmy jako wyzwanie.

4. Zielona sowa przypomina mi codziennie, że już czas na kolejną porcję słówek.

5. Słówka są podświetlone, więc mogę od razu sprawdzić znaczenie, jeśli nie znam.

Co mi się mniej podoba

1. Od czasu do czasu trzeba jednak zalogować się na swoje konto przez Internet, żeby móc przejść dalej. Na początku nie wiedziałam o tym i niestety raz, jadąc z pracy, mogłam tylko zrobić powtórkę poprzedniej lekcji. Ale taka powtórka to oczywiście sama korzyść. Wieczorem w domu przeszłam kolejny etap i cieszyłam się, że nazajutrz będę mogła kontynuować, ale okazało się, że następny dział musi się załadować przez Internet. Zabrakło mi jednego kliknięcia. Warto więc wcześniej, czy możemy przejść na kolejny etap bez połączenia z siecią.

2. Z ćwiczeniami wymowy jest coś nie halo. Specjalnie nawet zrobiliśmy z mężem mały test, bo nie zaliczało mi w miarę poprawnie wypowiedzianych zdań. Najpierw mój mąż, nie znający francuskiego ni w ząb, powtarzał wyrażenia tak, jak słyszał i zielona sowa je akceptowała. Idąc za ciosem sama zaczęłam wypowiadać jakieś ciągi głosek zupełnie z kosmosu (nawet typu "bla bla") i... sowa znów z reguły zaliczała! Ale można wybrać opcję "nie mogę korzystać z mikrofonu" i w zamian dostajemy więcej ćwiczeń pisemnych.

3. Szkoda, że obecnie Duolingo udostępnia tak malutko języków, bodajże tylko 5. Liczę na to, że ta liczba wzrośnie.


Memrise to już program do nauki wyłącznie słownictwa. Sadzimy roślinki (czyli słowa), podlewamy je i patrzymy, jak rosną. Nie jestem zwolenniczką nauki gołych słówek wyrwanych z kontekstu, więc tę aplikację traktuję jako wzmocnienie mojej znajomości norweskiego słownictwa. Wszystko wskazuje na to, że niedługo wyszukam też coś z francuskiego.


Czym mnie urzekło

1. Po krótkim wstępie, czyli prezentacji kilku słówek (z wymową), następuje sprawdzian. Należy albo wybrać poprawny odpowiednik z podanej listy, albo samodzielnie wpisać słówko - czasem z języka docelowego, a czasem na niego. Jednak najlepsze jest w tym to, że leci mi czas, co pokazuje biegnąca u góry linia. Nie macie pojęcia, jak mnie to spina (pozytywnie) i motywuje! To, że muszę szybko udzielić odpowiedzi, sprawia, że nie zastanawiam się zbyt długo i niepotrzebnie nad słówkami, ale odpowiadam automatycznie. No a przecież o to właśnie chodzi w nauce języka - by używać go niejako z automatu, trochę intuicyjnie, tak, jak języka ojczystego.

2. Program ustala mi powtórki z częstotliwością zależną od tego, czy udzielam poprawnych odpowiedzi.

3. Do wyboru mam niezliczoną wręcz ilość kursów i to z norweskiego, na który wcale nie jest tak łatwo trafić i niestety niewiele programów oferuje jego naukę. Mogę też utworzyć swój kurs. Dodam, że z Memrise można się uczyć nie tylko języków.

4. Aby zapamiętać słówka, program proponuje mi memy. Czasem można trafić na obrazki z całymi zdaniami, czyli wyrazem użytym w kontekście, czyli tym, co tygrysy lubią najbardziej :) Zamierzam też zacząć tworzyć moje własne memy, aby lepiej je zapamiętywać przez skojarzenia z tym, co mnie dotyczy.

Czego Memrise nie oferuje

1. Główną wadą jest to, o czym wspomniałam we wstępie, czyli słówka wyrwane z kontekstu. Nie znam tej aplikacji jeszcze tak dobrze, więc mam nadzieję, że może akurat taki kurs wybrałam i inne są oparte na całych wyrażeniach.

2. Z tego co wiem, program można ściągnąć na telefon, ale niestety potrzebne jest połączenie z Internetem. Szkoda. Ale może się mylę?


Podsumowując, obie aplikacje gorąco polecam, bo wspomniane minusy są tak naprawdę tylko niewielkimi brakami, a nie prawdziwymi wadami. Praca z Duolingo i Memrise jest przyjemnością i nie pochłania dużo czasu, a nauka opiera się na powtórkach.


niedziela, 23 lutego 2014

Henri Salvador - nastrojowo po francusku

Wygląda na to, że polubiłam jazz. Po Melody Gardot zasłuchałam się w utworach jazzmana pochodzącego z Francji, niestety nieżyjącego już, Henri'ego Salvadora. 

Szczególnie przypadły mi do gustu kompozycje z płyty "Chambre avec vue" ("Pokój z widokiem"), wydanej w 2000 roku, czyli kiedy muzyk był już starszym, 83-letnim panem. Tak brzmi utwór tytułowy:



Muzyk urodził się w Gujanie Francuskiej i wpływy południowoamerykańskie są wyraźne w jego muzyce. Bardzo często rozbrzmiewają w nich dźwięki gitary akustycznej i instrumentów strunowych, charakterystycznych dla brazylijskiej bossa nowy, jak np. w tej kompozycji:


Jego nastrojowe, czasem melancholijne ballady są jak kołysanki. Koją, uspokajają, ale też napełniają optymizmem. 

Poniższe utwory pochodzą z nowszej płyty, z 2006 roku, ostatniej wydanej za życia muzyka. Zatrzymaj się, posłuchaj i odpłyń gdzieś daleko stąd...

Nie byłabym sobą, gdybym nie wyszukała czegoś o miłości. Chociaż wg mnie większość utworów Salvadora świetnie nadaje się na romantyczne, nastrojowe wieczory we dwoje, to taki tekst dopełnia całości: "Tu sais je vais t'aimer tous les jours de ma vie" - wiesz, że będę cię kochać przez wszystkie dni mojego życia.

 

Miłego zasłuchania w ten niedzielny wieczór!


poniedziałek, 17 lutego 2014

Carla Bruni - o miłości po francusku

Zamierzałam ten wpis opublikować w walentynki, ale nie zdążyłam. To nic, madame Sarkozy śpiewa o miłości tak pięknie, że warto o niej wspomnieć i bez okazji.

O Carli Bruni usłyszałam pierwszy raz dawno temu, kiedy oglądałam film o niej, jej życiu i karierze. Wtedy ta śliczna i zgrabna Włoszka z pochodzenia oczarowała małą dziewczynkę. Kiedy po latach dowiedziałam się, że nagrała płytę, byłam bardzo ciekawa, jak sobie radzi jako wokalistka (i autorka utworów!). I znów mnie zachwyciła. Ma charakterystyczny, ciepły, kojący głos. Jej piosenki są nastrojowe, romantyczne i delikatne jak płatki róży. Dużo w nich gitarowych dźwięków.

Jak dotąd Carla wydała trzy albumy, z których najsłynniejszy jest pierwszy, francuskojęzyczny "Quelqu'un m'a dit" ("ktoś mi powiedział"). Z niego pochodzi jej największy, tytułowy przebój i zarazem chyba mój ulubiony utwór. Bardzo lubię także te piosenki: "J'en connais" (znałam ich/takich), "Le Toi Du Moi" (hmm, jak to będzie po polsku?) i "Tout la monde" (cały świat). Cała płyta jest bardzo nastrojowa, kobieca. Tym razem jednak nie pokuszę się o tłumaczenie :)




Drugi album, "No Promises", to zbiór anglojęzycznych utworów, do których słowa pochodzą w wierszy nieżyjących poetów.

Na trzecim albumie, francuskojęzycznym "Comme si de rien n'était", znalazła się jedna piosenka po angielsku. Posłuchajcie "You Belong To Me" Boba Dylana w wykonaniu Carli:


Dla mnie jej wykonanie jest chyba lepsze niż oryginał! A Wam jak się podoba?

Najnowszy album, "Little French Songs" (z 2013 roku) także składa się z francuskojęzycznych utworów. Tym razem słychać, że Carla bawi się muzyką, miesza style. 

Przepadam za piosenką "Chez Keith et Anita" ("u Keitha i Anity"), a także za teledyskiem do niej:


W jednym z utworów wokalistka śpiewa o swojej miłości do Francji, ale w jej ojczystym języku, czyli włoskim. Choć "Dolce Francia" jest jak kołysanka, to i tak wolę Carlę po francusku :)



Utwory Carli Bruni świetnie nadają się na romantyczne wieczory we dwoje. Jeśli obydwoje znacie francuski, to już idealnie. Wtedy przy dźwiękach muzyki możecie sobie mówić: "Toi tu es le sang et moi la veine, T'es le jamais de mon toujours, T'es mon amour t'es mon amour" :) A jak nie, to można nauczyć się wybranych fragmentów na pamięć i wtórując wokalistce, szeptać je mężowi do ucha. W końcu jaki język lepiej nadaje się do miłosnych wyznań niż francuski :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Richard Simcott - nauka języka nie kończy się nigdy

Richard Simcott to hiper-poliglota, pochodzący z UK. Zna biegle 6 języków: angielski, francuski (tym językiem posługiwał się od dzieciństwa, określa go jako swój drugi język), hiszpański, holenderski, niemiecki, macedoński (mieszka w Macedonii, skąd pochodzi jego żona). Posługuje się również włoskim, portugalskim, czeskim. W sumie uczy się lub uczył... 30! W tym polskiego, a także gruzińskiego czy tureckiego. Kiedyś znał walijski, ale teraz już nie posługuje się nim swobodnie. O swoich niesamowitych umiejętnościach mówi z ogromną skromnością. Więcej o Richardzie i jego metodach nauki dowiecie się z jego bloga speakingfluently.com i kanału na YouTube - polecam!


livethelanguage.cn

Dzisiejszy wpis przygotowałam na podstawie wywiadu, który z Richardem przeprowadził David Mansaray - piękny brytyjski akcent! I fajny, męski głos ;) Richard opowiada w nim, jak uczy się języków. Jako wzrokowiec nie przepadam za podcastami, bo brakuje mi bodźców wizualnych i nie potrafię długo utrzymać uwagi. Jednak warto było poświęcić się i przesłuchać to półtora-godzinne - momentami zabawne - nagranie prawie 2 razy (za pierwszym oderwały mnie od niego obowiązki) ;). Ten wpis powstał właśnie na podstawie wywiadu Davida.

Proces nauki języka wg Richarda Simcotta:

1. Materiały

Richard zaczyna naukę języka od szukania dostępnych materiałów (książki, kursy, słowniki, materiały dostępne w Internecie, programy tv, radio, native speakers, możliwość wyjazdu do kraju). Następnie spośród nich wybiera te, które mu się po prostu podobają, odpowiadają jego stylowi nauki i zainteresowaniom ("compatible with me").

Zapytany o dobre i złe materiały, Richard odpowiada, że nie ma takich, które będą pasować każdemu, dlatego poleca znaleźć najlepsze dla siebie. Odradza materiały z błędami (dlatego zachęca, by znaleźć kogoś, kto nam pomoże wybrać odpowiednie podręczniki), a także gdy podręcznik obiecuje przygotować nas na jakimś poziomie, co jednak okazuje się nieprawdą, np. ze względu na zakres słownictwa (Richard widzi to, patrząc na ostatnią stronę, gdzie podany jest ten zakres). 

On sam wybiera materiały, gdzie język docelowy jest dominującym, np. polecenia są właśnie w nim podane. Im mniej języka ojczystego, tym lepiej. Bardzo lubi podręczniki "miejscowe" (np. czeski do nauki czeskiego). Jego ulubiony podręcznik to znany językomaniakom "Assimil", chociaż nie do końca pochwala dobór słownictwa w niektórych ich kursach. Chwali za to gramatykę.

Z programów online do nauki języków poleca (jako "worth checking"): livemocha, lingQ, busuu.com, SharedTalk jako miejsce szukania znajomych do rozmów. Ostrożnie podchodzi do Rosetta Stone jako programu do nauki słówek - są tańsze i bardziej efektywne programy (u nas chyba mało popularne. Korzystacie?).

2. Systematyczna praca

Richard uczy się codziennie przez przynajmniej 30 minut - czasem więcej, zależnie od innych obowiązków. Czyta, wyszukuje słownictwo, poznaje gramatykę, słucha, ćwiczy dialogi. Stara się jak najwięcej wystawić na działanie języka docelowego. Nic dodać, nic ująć :)

3. Powtórki

Codziennie sprawdza się: które słowa pamięta, które wymagają powtórki. Jeśli jakieś słowo tylko kojarzy, ale nie potrafi dokładnie powiedzieć, co oznacza, zapisuje je do ponownej nauki.


Jak zacząć - rady Richarda dla początkujących:

1. Gdy zaczynasz się uczyć, pozbądź się strachu przed popełnianiem błędów czy tym, co inni pomyślą o Tobie. Zakochaj się w języku. Jeśli nauka języka nie wciagnie Cię, zajmie Ci ona więcej czasu (ale nie powiedział, że się go nie nauczysz!). 

2. Jeśli dotąd nie szła Ci nauka, nie mogłeś znaleźć motywacji, miałeś słomiany zapał - zapomnij o tym, wybacz sobie i idź dalej. Jesteś tylko człowiekiem i masz prawo do potknięć. Jedynym wrogiem na drodze do nauki języka jesteś Ty sam, więc nie myśl, że ktoś może się z Ciebie śmiać. 

Nie stosuj wymówek, ale bądź realistą - jeśli nie masz dziś ochoty na naukę lub źle się czujesz, nie przymuszaj się, bo w ten sposób zniechęcisz się do nauki. Zamiast tego odpocznij, wylecz się. Zamiast uczyć się, włącz sobie muzykę, film. Będzie to jakiś input, wystawisz się na działanie języka, ale bez mozolnej pracy. Pamiętaj, że nauka języka to nie współzawodnictwo. Ucz się w swoim rytmie i tempie.


Rady dla średnio-zaawansowanych:

1. Na początku nauki widać postęp: uczysz się zagadnień gramatycznych, słownictwa z pewnych działów (Richard określa to jako wyspy na morzu). Na poziomie średnio-zaawansowanym następuje łączenie tych punktów przez coraz większe wystawienie się na język. Dużo słuchaj, pracuj ciężko nad wyrażeniami, rozmawiaj z native speakers, kup podręczniki na poziomie C1, oglądaj filmy, czytaj gazety.

2. Przykładaj dużo uwagi do wymowy - naśladuj wymowę native speakers, ale nie tak, by przerysować, by brzmiało to śmiesznie. Baw się akcentami (w wywiadzie Richard naśladuje Niemca mówiącego po angielsku), ale w rozmowie bądź ostrożny, aby ktoś nie odebrał tego negatywnie. Richard uważa, że mówienie z własnym akcentem jest ładne (i ja sie z nim zgadzam!).

3. Baw się gramatyką. Ucz się wyrażeń, np. zmieniając kolejność słów w zdaniach.
Przykład podany przez Richarda:
zdanie wyjściowe: I like bread 
                  -> za słowo bread wstaw inne: I like butter, water, apple...
                  -> zmieniaj podmiot (osobę): You like bread. She likes bread...
                  -> zmieniaj czasowniki: I eat butter, I buy bread... etc

4. Co czytać i oglądać?
- książki - sam decydujesz, które słówka, wyrażenia czy gramatyczne zagadnienia wypisać i sprawdzić, dostosuj pozycje jednak do swojego poziomu, żeby książka Cię nie przerosła,
- filmy - jeśli napisy Cię rozpraszają, to je wyłącz; możesz ich jednak użyć do poznawania nowych słów, wyrażeń lub gramatyki,
- na początku oglądaj i czytaj bajki dla dzieci (nawet pomimo całego tego śmiesznego słownictwa),
- zbieraj ulotki, książeczki z samolotów :)

5. Rozmowy przez Skype. Kontroluj je: nie gadajcie o niczym, ale poruszajcie konkretne tematy, np. coś, co lubisz, co Cię interesuje, może coś z aktualności. Przygotuje się: wyszukaj wcześniej słownictwo, poczytaj. Wyrażaj swoją opinię, mów, czy się zgadzasz, co o tym myślisz itp. Możesz także poprosić rozmówcę, by wybrał temat i zaskoczył Cię.

6. Ucz się gramatyki i słówek z kontekstu. Unikaj sztucznych metod nauki: regułek, tabelek, wyjątków - są trudne do wkucia, mozolne, zniechęcające. Poznaj gramatyczne zasady, a później weź gazetę, stronę internetową, wyszukaj nagranie i tam szukaj przykładów, zapisuj je. Możesz także zapisywać zdania czy słówka, których myślisz, że możesz potrzebować, a następnie powtarzaj je i używaj w rozmowach.  

I jeszcze jedna rada: unikaj złych, demotywujących nauczycieli. Lepiej wypisz się z kursu :) Nie słuchaj, gdy ktoś mówi, że ten język jest trudny i nigdy się go nie nauczysz. Każdy język jest do nauczenia się. 

Nauka języka nie kończy się nigdy: najpierw dąży się do zadowalającego poziomu, a następnie szlifuje i doskonali znajomość języka. "It's always a constant, ongoing process." Czyż to nie fascynujące? :)

PS. Gorąco zachęcam do odwiedzenia strony Davida Mansaray'a. Aspirujący poliglota, a także każdy zainteresowany językami obcymi i rozwojem osobistym znajdzie tam wiele ciekawych informacji i wywiadów.


poniedziałek, 3 lutego 2014

Projet: français - start i lista linków

Wspominałam już, że uczyłam się kiedyś francuskiego - dokładniej do czerwca 2013 roku, kiedy to skończyłam moją studencką przygodę. To piękny język i nie chciałabym go zapomnieć, a wręcz przeciwnie - chcę poszerzać swoją wiedzę i doskonalić umiejętności. Dlatego postanowiłam wprowadzić francuski do mojego tygodniowego planu jazdy. Na początek przeznaczę na ten język poniedziałki, a od połowy lutego prawdopodobnie niedziele. Nie będzie więc wpisów z serii prosjekt: norsk w te dni.

sta.uwi.edu


Cel

Obecnie moją znajomość francuskiego określam na coś pomiędzy A2 a B1. O poziomach biegłości językowej wg Rady Europy można poczytać np. TUTAJ. Jest tam też ciekawa tabelka, z której wynika, że uczeń - oczywiście zależnie od "indywidualnych chęci i predyspozycji" i uczęszczający na kurs organizatora (za granicą, czyli nauka praktycznie 24h) - może przejść z poziomu miedzy podstawowym a średnio-zaawansowanym - czyli mniej więcej ja z francuskim - na B2 w ciągu zaledwie około 10 tygodni! Idąc dalej: nabranie biegłości z poziomu zerowego to kwestia jedynie 32 tygodni, czyli około pół roku (czytaliście już mój wpis "Chris Lonsdale - język w 6 miesięcy"?). 

Wróćmy do rzeczywistości :) Pierwszy rok studiów dał mi bardzo wiele, ale już na drugim z różnych przyczyn niestety zwolniłam tempo. Czytanie i pisanie idzie mi trochę lepiej niż rozumienie ze słuchu i mówienie, więc wiem, że muszę szczególnie popracować nad tymi umiejętnościami. Dużo pracy czeka mnie nad słownictwem i gramatyką, która jest wg mnie naprawdę trudna i wymaga wielu ćwiczeń. 

Do końca roku chciałabym osiągnąć pewne B1 i przynajmniej zbliżyć się do poziomu B2, a w 2015, pewnie dopiero w drugiej połowie, być może zdawać egzamin z francuskiego.

Zamierzam korzystać z poniższych materiałów: 

1) telewizja, wiadomości, reportaże
2) radio
3) seriale, bajki
4) blogi i strony do nauki francuskiego
5) blogi do poczytania
6) fora, czaty

7) inne

Jest z czego wybierać! Gramatykę mam zamiar przypominać sobie głównie z notatek ze studiów. Po prawej stronie znajdziecie stronkę z odmianą czasowników (la conjugaison), z której korzystam - oczywiście wtedy, gdy nie mam pod ręką Bescherella :)

Może ktoś z Was zna i poleci jakąś ciekawą stronkę?


niedziela, 2 lutego 2014

Melody Gardot "My one and only thrill"

Czy znacie tę panią? Jeśli nie, to najwyższa pora poznać, bo wygląda na to, że zyskuje coraz większą popularność w naszym kraju (widziałam jej teledyski na kilku blogach). I słusznie! Ta Amerykanka z Pensylwanii jest buddystką, zwolennikiem makrobiotycznej diety i popularyzatorką terapii przez muzykę. Śpiewa, pisze teksty, gra na pianinie i gitarze. Wydała 3 albumy.

Nie przepadam za jazzem, ale uwiódł mnie głos tej wokalistki. Jej utwory to bardzo kobiece, refleksyjne, trochę smutne muzyczne opowieści. Wpasowały się w mój styczniowy nastrój.

Dziś chciałabym Wam w skrócie pokazać, jak i o czym śpiewa Melody. Nasza "znajomość" rozpoczęła się od tej piosenki i jak dotąd pozostaje moją ulubioną:


W tym utworze Melody opowiada o mężczyźnie, który zjawia się w jej życiu "at such a perfect time" (poprzednia nieszczęśliwa miłość? samotność?), uwodzi ją spojrzeniem, pocałunkami i silnymi ramionami. Pomimo, iż ów osobnik nie ma zbyt dobrych opinii, jego "heart is as black as night", ciężko jest jej się oprzeć jemu i wie, że jeśli pozwoli mu zostać w swoim życiu, straci dla niego głowę, będzie "bound do lose [her] mind". W tym tekście, napisanym przez nią samą, Melody zawarła historię, jaką z autopsji zna chyba każda kobieta.

Kolejny utwór Melody Gardot, którym chcę się podzielić, to:



Tym razem wokalistka wspomina niespełnioną miłość. Głęboko w pamięci wciąż zachowuje obraz ukochanego, widzi jego twarz, tęskni za objęciami i przytulaniem, a jego uśmiech kusi ją obietnicą radosnych chwil, tak nieprawdopodobną, jak "a journey to a tropic isle". I "though [she tries] to fight", chociaż próbuje pozbyć się wspomnień, z tęsknoty wpada w nieodpowiednie ramiona. Jednak na samym dnie serca nadal tli się nadzieja, że kiedyś ich ścieżki znów się połączą, że "there'll be a place for you and me". Czyż nie brzmi znajomo? 

Na jej najnowszej płycie, z której pochodzą oba powyższe utwory, radosne teksty przeplatają się ze smutnymi. Kolejne opowieści już bez filmików - wszystkie znajdziecie na YT:

"Baby I'm a fool" - ta piosenka przenosi mnie w czasy Al Capone, lat 30/40-tych, kabaretów. Czy miłość to gra? Czy tylko głupiec może się zakochać? Czy to jedynie fascynacja i "tenderness from time to time"? Jaki jest sens tracić dla kogoś głowę, jeśli to i tak pójdzie na marne? Czy zakochać się jest po prostu "cool"? Nieważne! "My heart is beating", więc pocałuj mnie i nie pytaj o nic!

"If the stars were mine" to jak kołysanka dla ukochanego/ukochanej. Gdyby gwiazdy należały do mnie, zebrałabym je z nieba i dała Ci je wszystkie. Albo włożyła do słoika. Słońcu nigdy nie pozwoliłabym zapomnieć, by  świeciło "upon your face", abys miał tylko słoneczne dni. Gdyby ptaki były moje, kazałabym im "sing a sonnet", gdy Twój telefon dzwoni. Posadziłabym je na skwerze, abyś przechodząc, słyszał piękną muzykę. Nauczyłabym je "such lovely words", aby śpiewały dla Ciebie. Gdyby świat był mój, pomalowałabym go na "gold and green", oceany na pomarańczowo, a niebo na błękitnie. Mieszkałabym razem z Tobą w tym kolorowym świecie. Albo przewiązałabym świat wstążką i dała Ci go. Gwiazdy schowałabym dla Ciebie do słoika, a ptakom kazała śpiewać.

"Who will comfort me" - w tym smutnym, króciutkim tekście Melody przyznaje, że ciężko jej na sercu. Zatopiona w nieszczęściu i smutku, próbuje zapanować nad ograniczającymi ją emocjami. Kto ją pocieszy, gdy jej dom się rozpadł?

"Lover Undercover" - w tym utworze Melody zwraca się do mężczyzny tymi słowami: Nie potrzebuję więcej niż mam. Nie będę niczego komplikować. Kiedy tylko potrzebujesz towarzystwa lub miłości innego rodzaju, przyjdź i pozwól mi "easy your mind". Kiedy tylko jesteś smutny, poprawię Ci nastrój. Dlaczego chcesz odejść? Przecież tak łatwo jest zostać w moich ramionach "until the break of day". Kiedy tylko będziesz potrzebował czułości, pamiętaj, że nie wymagam wiele. Uczyń mnie swoją tajną kochanką lub nie kochaj mnie wcale.
 
"Our love is easy" - W tym utworze Melody śpiewa swojemu mężczyźnie o tym, że są dla siebie stworzeni. Jak Adam dla Ewy.  Ich miłość, z jednej strony bardzo zwyczajna i oczywista, z drugiej - "like no love I've ever known". 

"Les étoiles" - to tekst w 2/3 po francusku, ale dość łatwy. Melody rozmawia z gwiazdami (les étoiles), głównie o miłości.

"The rain" jest chyba najsmutniejszym utworem na tej płycie, zarówno pod względem melodii, jak i tekstu. To króciutka scenka między dwojgiem ludzi. Chociaż dzielą łóżko, są dla siebie jak obcy ludzie. Każde z nich patrzy w innym kierunku i boją się spojrzeć sobie w oczy. Przygnębiającą atmosferę między nimi potęgują ulewny deszcz ("rain came down in gusts") i jesienny chmury, pędzone wiatrem po niebie ("clouds raced out across the autumn sky"), gdy kochankowie nieudolnie próbują się pożegnać ("fumbled for a way to say goodbay"). 

"My one and only thrill" - wszystkim, co interesuje i obchodzi Melody jest tajemniczy On. Ptaki mogą przestać latać, zima może zawładnąć wiosną, statki mogą nie docierać do portów, a "tik" może nie słyszeć "tak". Wszystko to jest nieważne w porównaniu z Nim.

Prawda, że bardzo kobiecie teksty? 

Znalazłam nawet filmik z jej występu w norweskim Bergen - z napisami po norwesku :) Śpiewała tam swoją wersję "Somewhere over the rainbow". Wkleję tylko link


sobota, 1 lutego 2014

Prosjekt: norsk - moje początki i lista linków

Z językiem norweskim pierwszy raz zetknęłam się w połowie października w... samolocie do Norwegii :) Chociaż jeszcze w tym samym miesiącu poznałam go troszkę bliżej (na tyle, by się np. przywitać), to na poważnie nauką zajęłam się dopiero w styczniu. 

Dziś postanowiłam w jednym wpisie zebrać wszystkie strony, z jakich korzystam przy nauce norweskiego. Lista jest na bieżąco aktualizowana.

1) blogi i strony do nauki języka norweskiego 

polskie:
zagraniczne:
2) słowniki i słownictwo
  • Bildetema -  słownictwo z wymową, pisownią i - obrazkami :) 
  • LEXIN - słownik norwesko - polski/angielski 
  • Bokmalsordboka - słownik norwesko-polski
  • TriTrans - słownik polsko/hiszpańsko-norweski

3) gramatyka 
4) wiadomości
5) inne

Podsumowanie stycznia

Styczeń, głównie pierwsze trzy tygodnie traktowałam jako okres próbny mojego wyzwania, czyli nauczenia się języka norweskiego na poziomie (przynajmniej) A2. Krążą różne opinie na temat wyrabiania w sobie nawyku, jedni podają 14 dni, inni 21, inni 28. Ja przyjęłam tym razem ten środkowy wariant, ale w styczniu chciałam też znaleźć odpowiedź na pytania: Czy rzeczywiście chcę się uczyć tego języka? Czy on mi się przyda? Czy mi się podoba? Przyszła pora, aby podsumować ten miesiąc.

Muszę przyznać, że te 4 tygodnie zachęciły mnie do nauki wybranego języka. Przekonałam się, że jest ładniejszy i łatwiejszy niż się spodziewałam (przynajmniej na podstawowym poziomie). Polubiłam jego brzmienie i to, że jest tak podobny do języków, z którymi wcześniej miałam kontakt. Owszem, zdarzały się dni, kiedy nie udało mi się trzymać wyznaczonego planu nauki i przez kolejne dni musiałam nadrabiać z materiałem, ale to raczej ze względu na inne zajęcia niż niechęć i brak motywacji. Każdego dnia starałam się chociaż chwilkę "poflirtować" z norweskim, np. czytając słówka lub słuchając nagrań z książeczki wyd. Edgard.

Po pierwszym miesiącu nauki znam:
  • wymowę norweskich głosek 
  • liczebniki główne 0 - 1000
  • wiele podstawowych zwrotów, jak pytanie o samopoczucie
  • dni tygodnia i nazwy miesięcy
  • odmianę czasowników "być" i "mieć" 
  • wyrażenia czasu
  • zasady tworzenia liczny mnogiej rzeczowników
  • rodzajniki rzeczowników
  • słownictwo z zakresu: rodzina, dom/mieszkanie, jedzenie i picie, praca i zawody (jeszcze do wyćwiczenia)

Po pierwszym miesiącu nauki potrafię:
  • witać się i żegnać
  • opowiedzieć o sobie (imię nazwisko, wiek, gdzie mieszkam) oraz zapytać inną osobę o to samo 
  • powiedzieć, że nie rozumiem, poprosić o powtórzenie lub mówienie wolniej
  • liczyć do 1000, podawać cenę 
  • poprosić o pomoc
  • przeprosić, podziękować
  • pochwalić jedzenie, dzieci, dom
  • tworzyć zdania z czasownikami "być" i "mieć"
  • tworzyć twierdzenia, pytania i przeczenia w czasie teraźniejszym oraz odpowiadać na pytania
  • wskazać i zapytać o godzinę
  • podać dni tygodnia, powiedzieć, jaki dzień jest dziś, jaki był lub będzie
  • odmieniać rzeczowniki

Takie podsumowanie to świetna motywacja do dalszej pracy - widzę, jak dużo nauczyłam się i poznałam języka przez zaledwie miesiąc, dlatego planuję robić je regularnie.

Plan na luty

Pierwsze dwa tygodnie chcę przeznaczyć na kontynuowanie takiej formy nauki, jaką stosowałam dotychczas, czyli ćwiczenia gramatyczne, słownictwo, czytanie i słuchanie z Internetu. Do tego wciąż zamierzam rozmawiać ze znajomą Norweżką.

W połowie lutego wracam do pracy, więc spodziewana zmiana harmonogramu dnia wymusza zmianę trybu nauki. Zamierzam przerzucić się na klartale.no - czytać i tłumaczyć teksty, a na ich podstawie uczyć się słownictwa i poznawać gramatykę, oraz słuchać nagrań z tej strony. Mówienie ograniczę do rozmów ze sobą samą (odsyłam do wpisu o Sidzie Efromovichu) i spróbuję zacząć myśleć po norwesku, może uda się też pogadać ze znajomą na Skypie. Rozważam zakup jakiejś porządnej książki z ćwiczeniami do gramatyki.

Podsumowując, zamierzam kontynuować moje wyzwanie, a za miesiąc znów przyjrzeć się mu bliżej: zastanowić, czy nadal sprawia mi to przyjemność, ocenić postępy i zrobić plan na kolejny miesiąc.