czwartek, 20 marca 2014

Otaczanie się językiem

Jak już wspominałam w kilku poprzednich wpisach (np. przy okazji poruszania tematu ćwiczenia umiejętności mówienia oraz w poście o Chrisie Lonsdale), najszybszym sposobem na "złapanie" języka obcego jest wyjazd do kraju, w którym się nim mówi, na przynajmniej pół roku. Język bombarduje nas wtedy zewsząd: na ulicy, w sklepie, w autobusie, płynie z radia i telewizora. Automatycznie przestawiamy się na myślenie w tym języku. Widzę to na przykładzie norweskiego: to, że przebywałam w Norwegii, otwarło mnie bardzo na język. Nie bałam się i/bo musiałam mówić, chociaż język znałam wtedy ledwo-ledwo. Dodatkowo motywowało mnie, gdy w codziennej sytuacji wyłapałam i zrozumiałam lub mogłam powiedzieć jakieś słówko, którego się nauczyłam. I na odwrót: wiele słówek czy wyrażeń łatwiej było mi zapamiętać, bo wcześniej gdzieś je usłyszałam i chociaż wtedy były niezrozumiałe, teraz stały się znajome (jak np. strony prawa i lewa - w lokalnym pociągu pani z megafonu mówi coś takiego: "Proszę wysiadać lewą/prawą stroną" - to było jedno z moich pierwszych "odkryć").

Nie zawsze jednak mamy możliwość wyjazdu. Gdy wskoczymy już na pewien poziom znajomości języka, przychodzi moment, gdy chcemy po prostu zacząć go używać w prawdziwej komunikacji, a nie tylko na potrzeby ćwiczeń. Dla mnie taki moment właśnie nadszedł. Po francusku chciałabym jak najwięcej słuchać i mówić. Czuję, że znam na tyle gramatykę i słownictwo, że jestem na to gotowa. Jeśli tego nie zrobię, stanę w miejscu lub, co gorsza, zacznę się cofać. Postanowiłam więc zrobić sobie taką "małą Francję" w domu. Oto moje pomysły:

1. Na meblach przykleiłam sobie karteczki ze słówkami lub wyrażeniami. Czasem jest to nazwa tego mebla, czasami czynność, jaka się z nim kojarzy, kolor, materiał. Co jakiś czas wymieniam je na nowe. Oznaczyłam też i opisałam kierunki w domu, czyli w prawo, w lewo, w dół - wygląda tu teraz trochę jak na dworcu ;)

2. Zmieniłam język facebooka na francuski. W pierwszej chwili wpadłam w panikę, bo cały fb zrobił się taki skomplikowany! Byłam przekonana, ze to już koniec, bo teraz przecież nie znajdę nawet, jak cofnąć zmianę. Ale szybko przywykłam i przestało to być problemem :) Przecież gdybym wyjechała do Francji, też mało co byłoby jasne i proste.

3. Słucham francuskiego radia. Staram się zawsze, gdy tylko mogę: rano, wieczorem, w weekendy. Chętniej też oglądam wiadomości z Francji niż te w polskiej tv. Nie skupiam się wtedy na tych wszystkich tragediach, a na rozumieniu ze słuchu, wyłapywaniu wyrażeń, wymowie, akcentowaniu.

4. Czytam francuskie gazety - tak, jakbym była we Francji. Mam tu na myśli magazyn LCF, który pojawił się na mojej liście linków do nauki francuskiego. Najczęściej drukuję jakiś fragment, bo czytanie drobnego maczku na ekranie laptopa to zbrodnia przeciwko moim oczom. To daje mi też możliwość podkreślania czy robienia zapisków na tekście lub obok niego. Żeby było zabawniej i nie tak poważnie, to czasem w soboty lub niedziele staram się też zjeść takie "francuskie śniadanie" - croissant z dżemem, kawa (Inka ;)). Niech to będzie zabawa :)

5. Gadam po francusku. Do siebie i do rodziny (chociaż nikt nie zna tego języka, więc nie rozumieją mnie w ząb - ale może już zaczynają?). O wszystkim, co mi wpadnie do głowy: nazywam rzeczy dookoła, powtarzam poznane wyrażenia, opowiadam o minionym dniu. Najśmieszniej jest, gdy np. do mamy chwalę obiad, pytam o coś (nawet gdy znam odpowiedź), okazuję radość lub zadziwienie. Rodzina myśli, że zbzikowałam, ale zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni ;) Bardziej skomplikowane wypowiedzi pozostawiam już dla siebie samej, w końcu nie muszą słyszeć, jak stękam i dukam. Lubię wtedy usiąść przed lustrem i opowiadam o czymś (np. o przeczytanym artykule, obejrzanych wiadomościach, minionym dniu). Jeśli czas goni, to przed snem staram się chociaż w myślach coś sobie odpowiedzieć krótkiego.

Jak wspominałam poprzednio, postanowiłam skupić się na nauce norweskiego. Te powyższe sposoby na taką drobną obecność francuskiego mają zrekompensować brak czasu na porządną naukę tego języka. Cóż, moja doba jednak nie chce się rozciągnąć. 

Też się tak uczycie? Jak to wygląda u Was? Bardzo chętnie poznam Wasze pomysły.


3 komentarze:

  1. Masz rację, wyjazd zagranicę otwiera nas dużo bardziej na obcy język. Wiem po sobie. Ale nie każdy ma taką możliwość i metody, które podałaś z pewnością mu pomogą w lepszym załapaniu języka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też mówię do (nie-znającej-francuskiego) rodziny po francusku, po dwóch latach już nawet nieźle mnie rozumieją ;) Korzyść i dla mnie, i dla nich :P

    OdpowiedzUsuń
  3. szukam osoby do wspólnej nauki http://kinguskablog.blogspot.com/2014/07/duolingo-szukam-wspolnika.html

    OdpowiedzUsuń